Właśnie jestem po godzinnej „telekonferencji” ze swoją przyjaciółką. Hm, „telekonferencja” to za dużo powiedziane.
To był monolog w wykonaniu przyjaciółki.
Ujmując całość w jednym zdaniu, wszystko się przeciw niej sprzysięgło.
To, co zrozumiałam – w pracy zaległe raporty i wymagająca przełożona. I jeszcze będą redukować ich dział. Boi się, że zostanie zredukowana. Mąż nie podejmie decyzji jak nie spyta się mamy. W domu przeciekający dach. A wczoraj padało.
Następna uwaga u syna i wezwanie do szkoły. Nie ma siły i nie wie, co ma jeszcze zrobić by przestał wagarować i wziął się za naukę.
W końcu stwierdziła – “Będzie szlaban na wszystko!” – a po chwili dodała – Ale ile już tych szlabanów było. I co? Nic. Jak grochem o ścianę. – i ze smutkiem w głosie powiedziała – przecież już wszystko robię za niego, śniadania do szkoły, przypominam o lekcjach, sprawdzam czy spakował wszystko, co jeszcze mogę…. “
Nie udało mi się cokolwiek wtrącić. To był potok, gdzie tam, wezbrana rzeka słów, która zakończyła się słowami. – “No tak jak zwykle wszystko na mojej głowie.”
I nagle moja przyjaciółka zamilkła, by po sekundzie powiedzieć, że nie ma czasu i zadzwoni później. Po czym się rozłączyła.
A ja zaczęłam się zastanawiać nad tym, co może zrobić w takiej sytuacji. Na co ma w tej sytuacji moja przyjaciółka wpływ, a na co nie ma wpływu.
No właśnie, jak to jest? Na co tak naprawdę mamy wpływ? I na co nie mamy wpływu?
W czym tkwimy i czy to nas ogranicza?
„Jesteś wprawdzie kapitanem własnego statku, nie masz jednak władzy nad pogodą.” – „Myśleć jak Leonardo da Vinci” Michael J.Gelb
Mamy wpływ na siebie, na swoje emocje, działania, zachowania. To pewne!
Możemy zapewne swoim zachowaniem, działaniem próbować wywierać nacisk i wpływać na podjęcie decyzji przez inną osobę. Jesteśmy w stanie odpowiednimi metodami wytworzyć potrzebę u innej osoby taką, by ona chciała tego, co my chcemy.
Ale ostatecznie nie mamy wpływu na decyzję innej osoby.
Więc dlaczego tak często się zdarza, że zamiast działać w tym obszarze, na który mamy wpływ, wciąż próbujemy zmieniać wszystkich wokół nas zamiast siebie?
Walczymy z rozrzuconymi skarpetami męża, setny raz, z miną cierpiętnicy, wkładając skarpetki do szuflady. Bo uważamy, że w końcu będzie on chował te skarpetki na te miejsce, w którym chcemy, by chował.
Co daje nam taka walka – walka z wiatrakami? Czy nie lepiej odpuścić?
Być może będziemy miały poczucie bezradności, ale nie będziemy traciły czasu na coś, na co i tak nie mamy wpływu. Będziemy miały komfort. Będziemy miały dystans do rzeczywistości.
A skoro w naszej naturze jest zmienianie – to dobrze, zmieniajmy siebie. To nawet jest bardzo wskazane, by się rozwijać, uczyć swoich potrzeb a więc zmieniać.
Szukanie w sobie tego, co nas ogranicza, co powoduje, że patrzymy na innych naszymi oczyma, że nie akceptujemy ich indywidualności, pozwoli nam iść przez życie tą drogą, na której stoją tylko bramy szeroko otwarte. Zdobywamy dystans i budujemy swój świat pełen harmonii i piękna.
Dla mojej przyjaciółki – „Prorok” Kahlil Gibran:
A kobieta trzymająca dziecko przy łonie rzekła: „Mów nam o dzieciach”
A on rzekł: Wasze dzieci nie są waszymi dziećmi. Są one synami i córkami życia tęskniącego za sobą samym.
Przychodzą z was, lecz nie od was, a choć są wami, jednak do was nie należą.
Możecie dać im miłość, lecz nie swoje myśli, gdyż one mają swoje własne myśli.
Możecie mieć ich ciała, lecz nie dusze, gdyż dusze ich mieszkają w domu jutra, do którego wy wejść nie możecie, nawet w swych marzeniach.
Możecie pragnąć być jak one, lecz nie każcie im być wami, bo życie nie cofa się i nie ogląda na wczoraj.
Jesteście łukami, z których wasze dzieci, niby żyjące strzały, wylatują. Łucznik widzi znak na ścieżce nieskończoności i nagina was swą mocą, aby jego strzały mknęły rączo i daleko.
Skłaniajcie się z oddaniem w ręce łucznika, bo kocha on jednako i strzałę co uleci, i łuk, co pozostanie.
Elżbieta Tokarska
Moja przygoda z finansami rozpoczęła się w 1995 roku, gdy zarejestrowałam swoją pierwszą spółkę – biuro rachunkowe.