Czas zmienić auto! Znacie to? Nie wiem jak Wy, ale ja przywiązuję się do przedmiotów. Do samochodów też. Gdyby moje auto było człowiekiem, to nie dość, że bez problemu kupiłoby alkohol w sklepie, to jeszcze mogłoby startować na prezydenta. Ewidentnie jego czas minął i pora na nowy model.
Całkiem niedawno moja przyjaciółka szukała nowego, czerwonego suva i znalazła auto swoich marzeń. Mimo braku funduszy, poszło szybko. Postanowiła, że jakoś to będzie i pożyczyła brakującą kwotę od siostry. Styl zakupów – rozpoznanie bojem – trochę mnie kusi, ale wiem, że później może bardzo boleć. Zabrałam się więc do rzeczy po swojemu.
Co by mi się przydało
Na początek wypisałam wszystko, co jest dla mnie ważne w aucie. Lista była całkiem długa i zdaję sobie sprawę, że z pewnych wygód będę musiała zrezygnować, ale wiem na pewno – za nic nie oddam czujników parkowania (przód i tył!), automatycznej skrzyni biegów i podgrzewanej przedniej szyby! Skoro to już wiem, czas policzyć, na jakie auto mnie stać. Sytuacja komplikuje się o tyle, że prowadząc działalność gospodarczą, zamierzam wykorzystać samochód do celów firmowych. Lista możliwych rozwiązań finansowych zatem się wydłuża. A ja jeszcze nie zdecydowałam, na co mnie stać.
Wydawałoby się, że to takie zero jedynkowe
Wchodzę na popularny serwis motoryzacyjny albo odwiedzam dealerów, wybieram auto w dostępnym dla mnie przedziale cenowym i już. Jeśli stać mnie na auto za ok. 100 tys., to takie kupuję, jeśli za połowę tej kwoty lub mniej, to raczej szukam używanego. Tylko czy ta kwota to wszystko, co powinnam wziąć pod uwagę przy wyliczaniu, ile będzie mnie kosztował mój samochód? Szybki telefon do przyjaciela sprowadził mnie na ziemię.
- Kasa, którą chcesz przeznaczyć na auto, to czubek góry lodowej – padły słowa, których się przecież spodziewałam.
- Tak, tak, wiem, jest przecież jeszcze ubezpieczenie, tym droższe, im droższe auto – przerwałam koledze.
- Moja droga, osobiście znam człowieka, który kupił przepiękne, bajecznie drogie auto, które od dwóch lat wystawia jedynie przed dom, bo stać go było jedynie na zakup, nie stać go już na jego eksploatację. Pomyśl o tym…
Ile to tak naprawdę kosztuje
No i zabił mi ćwieka. Na podstawie pogadanki zrobiłam listę:
- Koszt zakupu auta
- Koszty finansowania (jeśli zdecyduję się na opcję kupna na jakikolwiek rodzaj kredytu czy leasingu)
- Ubezpieczenie
- Paliwo (sprawdzam, ile średnio spala potencjalny nowy samochód i ile średnio miesięcznie robię kilometrów)
- Serwisy (jeśli kupię nowe auto i np. skorzystam z leasingu, muszę wziąć pod uwagę koszt serwisów autoryzowanych, bardzo drogich lub bardzo baaardzo drogich przy niektórych markach)
- Koszty napraw (marki mogą być mniej i bardziej awaryjne, a części do tych marek różnie kosztują)
- Mycie, sprzątanie, uładnianie (jak lubię wycackane samochody, to powinnam uwzględnić i ten aspekt)
- Koszty okołoużytkowe (miejsce parkingowe, parkometry, ewentualny najem garażu)
- Opony
Teraz wypadałoby to wszystko policzyć, aby dojść do konstruktywnych wniosków i precyzyjnie wiedzieć, ile będzie faktycznie kosztował mnie mój samochód. Dowiedziałam się również, że powinnam zorientować się, które marki najmniej tracą na wartości i to też wziąć pod uwagę.
Milion na całe życie
Wracając do mojej listy, przeanalizowałam z grubsza koszty miesięczne dla mojego auta marzeń, nie biorąc jeszcze pod uwagę finansowania. Wyszło mi, że jeśli kupię około 5-letnie auto, ze średniej półki, z instalacją gazową, to miesięcznie będę musiała wydać około 1000 zł, w porywach do 1400 zł. Kiedyś czytałam, że utrzymanie auta przez całe nasze dorosłe życie kosztuje około pół miliona złotych, a przy galopujących cenach paliwa i intensywnej eksploatacji można tę kwotę nawet podwoić. Czas zajrzeć do mojego prywatnego budżetu i sprawdzić, ile dotychczas kosztowało mnie posiadanie auta, porównać kwoty i zastanowić się, czy stać mnie na to, by do tej kwoty dołożyć jeszcze ratę leasingu czy kredytu gotówkowego.
Chciałam napisać Wam o swoich przemyśleniach o źródłach finansowania zakupu auta, a skupiłam się na jego kosztach. W sumie to nawet logiczne, by zaczynać opowieść od początku. Kolejnym razem opowiem Wam o tym, co wyszło mi z poszukiwań najlepszych rozwiązań finansowych, aby moją wysłużoną staruszkę zamienić na cudeńko w automacie z czujnikami parkowania.
Zachęcam do dyskusji!
A jak tam Wasze środki lokomocji? Coraz częściej zastanawiam się, czy mieszkając w dużym mieście, trzeba kupować auto, może wystarczy carsharing? Macie z tym jakieś doświadczenia? Może powinnam przemyśleć swoją decyzję?
Napiszcie proszę jak Wy wybieracie auta – po marce, kolorze, czy funkcjonalności? Czy pamiętacie swoje pierwsze auto? Do czego używacie swoich samochodów – do jazdy tylko po mieście, czy również w podróży? Podzielcie się swoimi doświadczeniami i opiniami w komentarzach!
Elżbieta Tokarska
Moja przygoda z finansami rozpoczęła się w 1995 roku, gdy zarejestrowałam swoją pierwszą spółkę – biuro rachunkowe.